Gray i Lucy :3

Gray i Lucy :3
Słodcy :3

wtorek, 10 czerwca 2014

5# Prawdziwe skutki
Lucy
Razem z Gray'em postanowiliśmy zalokować się u mnie. Będzie mi się lepiej "pracowało" we własnym domu. Poza tym są dwa miejsca do spania, a u niego tylko jedno. Długo się z nim sprzeczałam, żeby położył się nie na kanapę tylko na łóżko. Przecież powinien wypocząć jak najlepiej, wtedy szybciej wyzdrowieje. Dopiero gdy postraszyłam go Elfman'em uległ. Chyba mam mały szantażyk <diaboliczny śmiech>. Zrobiłam mu herbaty. Zaniosłam ją i usiadłam obok niego na fotelu.
-Rany, ale będę mieć z tobą roboty.-stwierdziłam.
-Mówi się trudno.
-Łatwo powiedzieć.
Nastała długa niezręczna cisza. On tylko co chwila popijał gorącą herbatę. Wzięłam do ręki receptą, którą wypisał mu lekarz.
-Doktor cię nie szczędził. Ma zamiar nafaszerować cię całą kupą leków. Już się boję ile będzie to kosztować.
-To chyba oczywiste, że zapłacisz z moich pieniędzy.
-A no tak!-na moją twarz wpełz szatański uśmiech.
-Jesteś przerażająca!
-Dziękuję!
-Nie wiem czy potraktowałaś to jako obelgę czy komplement.
-Już wiem o co chodzi dziewczynom, na temat "Chłopacy są mało domyślni".
-Ha ha.-powiedział ironicznie.
Po chwili znów się odezwałam.
-Gray...
-Hmm?
-Skąd wiedziałeś, że ja kłamałam?
-...Miałaś to wypisane na twarzy.
-Tak źle kłamię?
-Nie myślę, że po prostu ja potrafię dobrze odczytywać.
-I nikomu o tym nie powiedziałeś?
-No przecież obiecałem ci że nikomu nie powiem.
-Dziękuję.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili myślałam że to Natsu, ale gdy je otworzyłam na progu stał wysoki, umięśniony chłopak o białych włosach.
-Podobno mogę tu znaleźć Gray'a.-powiedział.
Patrzyłam na niego przez chwilę. Ni cholery, nie mogłam go skojarzyć z kimś z gildii. Ale skoro szuka Gray'a to on go pewnie zna.
-Gray! Jakiś facet z białymi włosami do ciebie!-krzyknęłam do pokoju obok.
-Niebieskie ciuchy?-spytał.
-No.
-Nie wpuszczaj go to porywacz, gwałciciel i morderca w jednym!
-Co?!
Nie zdążyłam nic zrobić, a tajemniczy gość wślizgnął się do środka i kierując za głosem czarnowłosego doszedł do sypialni.
-O stary! Jesteś chory?!-nie ukrywał zdumienia, ale po chwili zaczął się śmiać.
-Co ten jełop tu robi.-oburzył się mag lodu.
-Tak jakoś...-zaczęłam się tłumaczyć.-A tak w ogóle kim on jest?-odwróciłam kota ogonem.
-Menda, żmija, imbecyl, debil, jego jedynym plusem jest to,że odciąga uwagę Juvii.
-Po ludzku...-naciągałam
-Lyon Vastia.
-Skoro już wie kim jestem, to ja chcę wiedzieć co ty złapałeś geniuszu!-nadal drwił sobie Lyon
Gray zaczął się namyślać po czym spojrzał na mnie. Zareagowałam facepalm'em.
-Debil za debilem debila pogania! Jak można nie pamiętać na co się jest chorym?-westchnęłam- Grypa fiore.
Lyon zrobił na początku dziwną minę Potem zastanawiał się chwilę.
-Ale on już miał grypę fiore.
Nie miałam już pojęcia co się dzieje.
-Jesteś pewny?-spytałam.
-Pewnie, nigdy nie zapomnę jak latałem do lekarza i z powrotem, bo ten łykał leki ja narkoman, albo jak trzebało cały czas myć miskę, bo ktoś bez minuty nie mógł wytrzymać bez haftowania.
-Bez szczegółów-uprzedziłam- To co mu jest?
-Skąd mam wiedzieć.
Zaczęłam intensywnie myśleć ale nie mogłam skojarzyć innej choroby z takimi objawami.
-Gray zbieraj się.-rzuciłam wychodząc z pokoju.
-Gdzie zaś idziemy?
-Jak to gdzie? Do lekarza. Dalsze podawanie nie potrzebnych leków może ci zaszkodzić.
-Proszę jak się o ciebie dziewczyna troszczy.-śmiał się Lyon.
Zaraz mnie szlag trafi, z nimi obojga.
-Gray-powiedziałam to takim tonem jakbym dawała mu znak, bo było to prawda.
Ten się bardzo ucieszył. Otworzył okno i nic spodziewający się "imbecyl" wyleciał przez nie. Jednego mniej. Niestety drugiego nie mogę wywalić. Po chwili byliśmy gotowi.
-Dobrze się czujesz, mozemy iść?-upewniałam się.
-Tak-zapewniał.
Kolejka u lekarza nie była duża. Przedstawiliśmy doktorowi całą historię. Zlecił badanie krwi. Znowu. Tym razem w poczekalni długo siedzieliśmy. W końcu lekarz nas zawołał.
-To nie była żadna grypa.-zaczął- Ktoś cie otruł.-mówiąc to spojrzał na Gray'a
-Otruł?! Ale jak? - nie wierzyłam.
-Wiem tylko tyle, że dzięki działaniom lekarzy żyjesz oraz trucizna została usunięta z organizmu.
Przynajmniej tyle. W drodze do "domu" Gray nie odezwał się ani razu. Nad czymś intensywnie myślał.
-*-
Gomen, gomen, gomen.
Wiem strasznie długo nie wchodziłam tutaj.
Błagam o wasze wybaczenie
za długą nie obecność
oraz krótki rozdział.

niedziela, 13 kwietnia 2014

INFORMACJA
Więc, chciałabym stworzyć nowy blog.
Tego oczywiście nie zostawiam.
Ale prawdopodobnie wolniej będą przychodzić rozdziały.
Nie poradzę że naszła mnie wena.
Blog będzie, znów o Gray'u, ale dziewczyną, która
zmieni jego życia, będzie tworem mojej własnej wyobraźni.
Zapraszam na
http://neko-i-fairy-tail.blogspot.com/

czwartek, 3 kwietnia 2014

#4 Jeden problem po drugim!
Gray
  Wszyscy przychodzili do mnie codziennie, by dotrzymać towarzystwa. Ze mną było coraz lepiej. Przynosili karty inne gry, gadaliśmy, żartowaliśmy. Wszystko po to aby zapełnić ten nudny czas. Mimo tego wypadku każdy był szczęśliwy. No prawie. Lucy chodź ciągle się uśmiechała, wydawała się inna. Pewnie nadal siebie obwinia za to. Gdybym mógł jej teraz jej to powiedzieć zrozumiała by co miałem na myśli mówiąc o długu. Wybacz, Lucy. Musisz poczekać aż wrócimy do Magnolii.
-Kiedy Cię wypisują?-zapytał różowowłosy.
-Rany mówię Ci to już chyba setny raz. Wychodzę stąd w niedzielę, a mamy środę. Czyli za cztery dni..
Nagle do pomieszczenia weszła Erza z siatkami od zakupów.
-Błogie wybawienie znowu powróciło!-uradowałem się.
Tak, karmią mnie w szpitalu, tyle że to co mi dają to nawet pies by nie tknął. Tak więc często coś dla mnie przemycają. Tytania od razu kupuje coś dla wszystkich, abyśmy razem mogli zjeść. Nagle Happy nadstawił uszu.
-Ktoś idzie.-stwierdził.
-Czerwony alarm!, powtarzam czerwony alarm!-krzyknęła Lucy.
Migiem przebiegnęła cały pokój zbierając prowiant i w ostatniej chwili wcisnęła je pod łóżko bo w tym samym czasie do sali wszedł lekarz. Tak, tak. Specjalnie powiedziałem "przemycają", bo po pierwsze na teranie szpitala nie można wnosić własnego jedzenia, po drugie ja mam tam jakąś specjalną dawkę witamin i czegoś tam i jeszcze... eto, a nie ważne! To miało niby pomóc szybciej goić się ranom. Wszyscy byli dość zdziwieni wizytą lekarza, co najwyżej przychodziła tu pielęgniarka.
-Coś się stało doktorze?-jak zwykle pierwsza była Erza. Momencik, w tej chwili potraktowała mnie jak dzieciaka!
-Cóż musimy zlecić dodatkowe badania...
To był jak grom z jasnego nieba. Przecież wszystko było dobrze więc po co te badania?
-Po co?- nie dawała za wygraną.
-Mamy pewne przypuszczenia jak i wątpliwości...
-...-cisza.
-Gray, powiedz czy przechodziłeś już przez  grypę fiore?

Małe wyjaśnienie:
Elfman: Żaden mężczyzna nie przeszkadza innym w lekturze, Magdo!
Neko:Ale ja jestem kobietą! I miałeś na mnie mówić Neko.
Elfman:Nie wymigasz się walcz jak mężczyzna!
Neko:Ech... potem. Przerywam wam moi drodzy, bo chcę wyjaśnić co to jet grypa fiore. Sama to wymyśliłam. Więc, każdy mieszkaniec Fiore przechodzi tą grypę. Najczęściej w wieku dziecięcym, wtedy choroba nie jest groźna, jak zwyczajna grypa, ALE zdarza się, że niektórzy dopiero w dorosłości na nią zapadają. W tym przypadku może być niezwykle groźna. Bezpieczny wiek tej choroby to 0-14 lat.
Elfman:A teraz chodź walczyć!
Neko:Muszę dokończyć rozdział. Aaaa! <odciąga mnie od biórka i zaczyna atakować>

Znowu nastała kompletna cisza.
-Głupie pytanie, Gray na pewno miał już to.-stwierdził Natsu, któremu ledwo uśmiech trzymał się na twarzy.
Co to do cholery grypa fiore?! O co chodzi? To uczucie gdy nawet Natsu kapuje o co biega, a ja nie. Zapewniam że to dziwne uczucie.
-Chciałbym usłyszeć to od niego samego.-lekarz zwrócił się w moją stronę, oczekując na odpowiedź.
-Nie mam nawet pojęcia co to jest.-odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Przyjaciele, aż krzyknęli z zaskoczenia jak i z przerażenia.
-I co teraz doktorze?-zaś Erza.
-Właśnie po to chciałem zlecić te badania. Przyjaciel wam nie powiedziałam co się wczoraj działo?
Wszyscy zgodnie popatrzyli na mnie. Głupi lekarz! Wkopał mnie na całej linii, jak by tu się wywinąć?
-Gray, co się wczoraj działo?-spytała zmartwiona Lucy.
Nie chciałem odpowiadać może nie miałem odwagi, nie wiem. Spuściłem głowę, jak dziecko, które właśnie, lekko mówiąc, ma zaraz opieprzyć matka za coś.
-Gray!-głos Tytanii był chłodny i cholernie poważny.
Gdy miałem zamiar cokolwiek powiedzieć, znów się zaczęło. Nie wiem czy nazwać to szczęściem, czy pechem. niby wymigałem się, ale uczucie jest okropne. Czułem jak zbiera mi się na wymioty, czyjąś dłoń na czole, pewnie lekarza i krzątające się osoby.Lekarz zwołał pomoc, a przyjaciół wyprosił. Powoli robiło mi się ciemno przed oczami.

Lucy
Czy to możliwe, że jest chory. W tym wieku to poważne. Siedzieliśmy w ciszy, czekając na lekarze.Wyszedł po 20 minutach. Nawet nie musieliśmy się pytać. Sam nam wszystko opowiedział.
-Ewidentnie to grypa fiore. Nie panujemy nad sytuacją. Wczoraj miał tylko lekki atak, o którym najwyraźniej was nie poinformował, a dzisiaj!? Wolę nie mówić.
-Czy jest coś co możemy zrobić.
-W zasadzie. Każdy lekarz bez badań stwierdził by konieczność transfuzji krwi. Musimy znaleźć dawcę. Jego krew jest mocno zainfekowana. To będzie najlepszy sposób.
-Ktoś wie jaką ma grupę?-zapytałam
-0Rh- -zdążyła przed lekarzem tytania.
-Skąd to wiesz?-zaciekawiłam się.
-Cóż, mistrzowi nie za bardzo uśmiechało się chodzić z nimi do lekarza, więc...
Po tych słowach Natsu, aż przeszły ciarki.
-Dobrze, że jestem już dorosły.-skwitował.
Nagle przypomniało się nam o doktorze.
-Tak,-potwierdził lekarz- niestety to niezwykle rzadka grupa.
-I tak mamy pierwszy powód za co jestem wdzięczna ojc.... to znaczy kolejny powód za co jestem wdzięczna rodzicom..
Wszyscy popatrzyli na mnie pytająco.
-Moja grupa krwi to także 0Rh-!
-Świetnie! Jednak musimy zrobić ci badania. Gdy wszystko będzie dobrze zostaniesz dawcą.
Nareszcie! mogę jakoś odpłacić się Gray'owi.
Zrobili mi badanie krwi. Chcieli ode mnie jeszcze książeczkę zdrowia, ale nie miałam (na szczęście), więc musieli zrobić więcej tego wszystkiego.
   Hura! Mogę zostać dawcą. Zaprowadzili mnie do jakiegoś pokoju. Podłączyli do aparatury. Na początku było mi słabo, ale szybko wróciłam do siebie. Podziękowali mi i puścili wolno. Na korytarzu czekała już Erza i Natsu.
-Lucy..-zaczęła przyjaciółka- mamy mały problem.
-Jaki?
-Właśnie dostałam wiadomość od mistrza. Chce mnie przydzielić do niezwykle tajnej i ważnej misji. Niestety nie może czekać wieczność. Maksimum trzy dni.
-Ale... co z Gray'em?
-Tutaj właśnie jest problem. Jeśli wszystko pójdzie ok, być może zabierzemy go jeszcze ze sobą, jak nie ktoś będzie musiał zostać. A z tobą wszystko dobrze?
-Tak, transfuzję przeprowadzą jeszcze dzisiaj. Nie będzie szans się już z nim tego dnia spotkać.
-Więc proponuję wrócić do "domu".-wetknął się Natsu.
-Natsu...-jęknął Happy- jestem głodny.
Racja przerwano nam posiłek. Strach pomyśleć co się stanie jak znajdą to wszystko pod łóżkiem.
-Chodźmy w takim razie zjeść coś na mieście.-zarządziła Erza.
-Ale będzie to fair wobec niego?-spytałam nieco zakłopotana.
-Nie martw się. Myślę, że wolałby, żebyśmy poszli zjeść niż siedzieć tu o suchym pysku.
-Jesteście jak jedna wielka rodzina.-powiedziałam z podziwem.
-Teraz ty też do niej należysz.
Więc tak wygląda życie w kochającej rodzinie? Przemiłe uczucie.
-Opowiesz mi coś o waszych "szczenięcych" latach? Z czego wiem znacie się większość z dzieciństwa.
Erza zgodziła się. Szłyśmy przodem, a Natsu z Happym oglądali wystawy.
-Z naszej trójki ostatnia doszłam do gildii. Przede mną byli już Natsu i Gray. Oni w dość podobnym czasie przystąpili do Fairy Tail. Byłam zamknięta w sobie po trudnej przeszłości. Pomogli mi się otworzyć. Na początku za wszelką cenę chcieli ze mną walczyć i pokonać, co im się nie udawało. Jednak po poznaniu wydarzeń jakie przeżyłam zaczęli mnie traktować  jak bliską przyjaciółkę, co w końcu stało się rzeczywistością. Bardzo mi to pomogło. Dowiedziałam się, że też są sierotami i nic sobie z tego nie robią: są sobą. Dali mi przykład jak żyć. Zostałam w dzieciństwie uwięziona i zmuszona do ciężkiej pracy w Wieży Niebios. Tylko mi się udało się uciec. Natsu został wychowany przez Igneela, ognistego smoka. Jednak 7 lipca 777 roku. Igneel zniknął. Natsu wyznaczył sobie cel, że znajdzie go. Wędrując tak i szukając trafił na Fairy Tail. Postanowił  dołączyć. Gray z czego pamiętam też nie miał najlepiej. Jego rodzinne miasto zostało zniszczone przez Deliorę. Tylko on przeżył. Stracił dom, rodzinę, przyjaciół. Zalazła go Ul wraz z jej uczniem Lyon'em. Postanowiła go przygarnąć i nauczyć magi tworzenie. Deliora znów zaatakowała. Ul chroniąc swoich uczniów użyła zaklęcia pieczętującego, które wymagało poświęcenia życie użytkownika. Tak naprawdę nie zgineła, stała się lodem pięczętującym demona. Lyon nie wiedząc tak naprawdę co się stało, oskarżył Gray'a o jej śmierć, a on znów stracił przyjaciela. Ruszył w świat i dotarł do naszej gildii. Fairy Tail stało się dla nich domem jak i dla mnie. Byłam najstarsza ze wszystkich dzieciaków. Byłam tak jakby ich starszą siostrą. Stąd wizyty u lekarza, nauka itp. itd. To z grubsza tyle.
-Raju, los was chyba nie rozpieszczał.
-Tak, ale dał szanse na lepsze jutro, z której skorzystaliśmy, a ty? Co o sobie powiesz?
-Yyy ja? Ja nic ciekawego nie mam do opowiadania. Eto... Wychowałam się w normalnej rodzinie. Moi rodzice już nie żyją.-jak ja nie lubię kłamać.
-Rozumiem.
Poszliśmy coś zjeść. Jak Happy się ucieszył. Znowu byliśmy szczęśliwy.
Tak minęły trzy dni. Udaliśmy się do szpitala i odnaleźliśmy naszego doktora.
-Mamy małe pytanie.-zwróciliśmy się do lekarza.
-Hmm?-podniósł głowę znad papierów.
-Czy jest choćby cień szansy, aby przetransportować Gray'a do Magnolii, DZISIAJ?
-Hmm... jest z nim lepiej i miałem nawet pojutrze go wypisać. Ile ma trwać podróż?
-Koło 2-3 godzin.
-Dobrze wyrażam zgodę.
Ucieszyliśmy się niezmiernie.
-Czy po przyjeździe mamy się z nim gdzieś zgłosić?
-Raczej nie, no chyba, że byłoby gorzej. Wypiszę mu leki, ale ktoś będzie musiał się nim zająć. Sam momentami może nie być w stanie.
-Oczywiście!
Lekarz wrócił do gabinetu wszystko przygotować. My uradowani poszliśmy do Gray'a.
Gray
Nagle wszyscy wparowali na salę z dziwnymi minami.
-A wy co jak takie głupki się uśmiechacie?-zdziwiłem się.
-Zabieramy cię stąd i wracamy do domu!-krzyknęli.
-Jak to?
-Lekarz zgodził się.
-Ostrzegam, że tym razem raczej lepiej od Natsu nie będę się zachowywać.
-Spokojnie są dwa okna.-zaśmiała się Erza-tylko będziesz miał niańkę.
-Ja też tu jestem! Czyli niańkę albo... nie wiem jak to się odmienia.-skwitował Natsu
-Tobie na pewno nie dam Gray'a pod opiekę, spalisz jeszcze dom, albo nie zauważysz, że ci umiera na oczach.
Dragneel obrażony odwrócił się od nas, a ja nadal nie rozumiałem o co tu chodzi.
-Mógłbym wiedzieć o co chodzi?
-Racja. Jednym z warunków wywiezienia cię jest zapewnienie ci opieki 24/7.
Matko boska jak to będzie Erza nie wyjdę z tego cało.
-A kto będzie miał ten zaszczyt?-spytałem sarkastycznie.
-Powodem dla którego cię zabieramy teraz, a nie kiedy wyzdrowiejesz jest moja ważna misja, na którą jutro muszę wyjechać, więc nie mogę...
Wzrok każdego przeniósł się na Lucy.
-Ja! Ale ja nie jestem dobrą nianią!-broniła się.
-Trudno, w takim razie poprosimy Elfmana!
Nie!!! Wszystko tylko nie on. Nie przeżyję! Wolę Erza. Pozostało tylko jedno.  Muszę zaatakować Lucy... Psimi Oczkami! Wybałuszłem oczy i wywinął wargę. Długo nie potrwało, aż uległa. Tak!!! Żegnaj Elfmanie.
Lucy
Nie mogłam mu tego zrobić. Sama nie wytrzymałabym z Elfmanem. Erza chyba specjalnie go wymieniła. Cóż trudno wpakowałam się. Przygotowaliśmy wszystko i już byliśmy w drodze. Gray Dostał jakiś środek nasenny. Jaki on słodki gdy śpi! Matko co ja gadam!



poniedziałek, 24 marca 2014

3# Niefortunny bal
Lucy
Mały chłopiec koło ośmiu lat biegnie przede mną. Sama wróciłam do mojej, dawnej postaci, małej dziewczynki. Biegliśmy długo aż dotarliśmy do urwiska. Chłopiec wtedy się odwrócił i szeroko się uśmiechnął. Zdjął koszulkę, na piersi miał znak Fairy Tail. Szykował się jakby do skoku do wody, ale na dole jej nie było, tylko szare skały. W pewnym momencie... skoczył! A ja za nim...
Obudziłam się cała spocona. Co to było? Jakiś okropny koszmar! Kim był ten chłopiec? Nie miałam czasu za długo myśleć, bo właśnie obudziła się Erza.
-Dzień dobry Lucy...-i zaczęła ziewać.
-Dobry.
-Co ty taka nie w humorze?
-A nic... Miałam koszmar.
-Przecież to tylko koszmar nie ma czym się przejmować.
-Może i masz rację.
Ustąpiłam jej pierwszeństwa do łazienki. Siedziałam na łóżku gdy właśnie ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je, a za nimi stał sługa.
-Witam-odezwał się-Pan Nanashi zaprasza was na śniadanie, które odbędzie się w głównej jadalni.
-Dziękuję za informację.
-Mam prośbę do panienki...
-Słucham.
-Czy mogłaby panienka przekazać to także pozostałym towarzyszom, mam mnóstwo pracy...
-Ależ oczywiście-przerwałam mu.
-Jestem panience dozgonnie wdzięczny, dziękuję.
-Nie ma za co.
Ubrałam szlafrok, a na wychodne poinformowałam Scarlet, że idę na chwilę do chłopaków. Przechadzając się oglądałam portrety, obrazy, rzeźby itp. Doszłam w końcu do ich pokoju. Zapukałam. Nic. Jeszcze raz i znowu nic.
-Chłopaki? Gray! Natsu!
Spróbowałam otworzyć drzwi, geniusze nie zamknęli -,-. Weszłam do środka, jedyny dźwięk jaki usłyszałam to chrapnie dwóch 18-latków i jednego gadającego kota. Tiaaa... Spali. Podeszłam do okna i odsłoniłam zasłony. Momentalnie syknęli jak wampiry.
-Lucy! Moje oczy! Nie masz serca.-stwierdził Natsu.
-Trzeba było otworzyć kiedy pukałam.... Gray... żyjesz?
Gray leżał teraz w połowie na łóżku,  twarzą przypłaszczoną do ziemi, mimo że to był komiczny widok, musiałam sprawdzić czy coś mu nie jest, bo w ogóle nie odpowiadał. Dotknęłam jego głowy. Nagle jak automat podniósł ją, a ja ponieważ nachyliłam się dostałam jego łbem w swój.
-Ałłłłłłłł!-jęknęliśmy oboje.
-Lucy, uważaj trochę.
-To ja tu martwię się o twoje życie, a ty masz do mnie pretensje?!-oburzyłam się.
-O moje życie?
-Gray, leżałeś na podłodze i nie ruszałeś.
-Ja spałem.(XD dop. autorki)
-Masz głęboki sen.
-Genetycznie.
Nagle przypomniało mi się po co tu przyszłam. Wstałam dalej masując głowę.
-Pan Nanashi zaprasza nas na śniadanie, ubierzcie się i zachowujcie się normalnie.
-Sugerujesz coś?-tym razem oburzony zapytał się Natsu.
-Nie w ogóle, a Gray, spróbuj nie zgubić ubrań przy naszym zleceniodawcy.
-Nic nie obiecuję.
Wyszłam i wróciłam do mojego pokoju. Ogarnęłam się. Wszyscy spotkaliśmy się na korytarzu i zeszliśmy na dół do jadalni. Na szczycie siedział już Pan Nanashi, a my zajęliśmy miejsca obok. Chwilę panowała niezręczna cisza, ale zaraz potem przerwał ją pan domu.
-Czy moglibyście mi zdradzić plan waszego działania?
-Oczywiście.-pierwsza do odpowiedzi wyrwała się Erza-Rozejdziemy się w parach. Ja i Natsu będziemy kontrolować jedną stronę a Lucy z Gray'em drugą.
-Rozumiem, co do strojów, proszę was o zgłoszenie się do pokoju krawieckiego po śniadaniu, służba was zaprowadzi.
Jak kazał tak zrobiliśmy, w pokoju oddzielał nas na szczęście parawan.Mi przygotowano błękitną, kloszowaną sukienkę z srebnymi ozdobami, a Erzie mniej rozkloszowana fioletową ze złotymi rękawami. po małych poprawkach odsunięto parawan, zszokowało mnie. Zanim zdążyłam coś powiedzieć pierwsza była jak zwykle Erza.
-Wy a eleganckie ubrania, to dopiero nowość.
-Ty też codziennie nie chodzisz w sukience!-odgryźli się.
Mimo że ładnie wyglądali, coś było nie tak. Cóż Natsu ledwo co się powstrzymywał od drapania i jeżdżenia po podłodze, a Gray stał sztywno jak na baczność. Zapowiada się długi bal.
Gray
Ale ona piękna. Pewnie wyglądam teraz jak głupek gapiąc się na nią. Będę musiał po powrocie jej to powiedzieć. To trochę boli, że nie pamięta, ale to nie jej wina po tym co się stało. Ciekawe czy mi uwierzy, czy będę musiał pokazać jej dowody.
Lucy
Bal zaczął się równo o 17:00. Tańczyłam z Gray'em. Rozglądaliśmy się za podejrzanymi ludźmi. Nic się nie działo, Erza miała rację, można to wziąć za zabawę. Nagle zawirowało mi w głowie, wszystko robiło się ciemne, miałam uczucie jakby lodowaty wiatr dmuchał mi w twarz. Chyba Gray coś do mnie mówił ale go nie słyszałam. 
Gray
-Lucy?
O oł, zaczyna się. Gdzie Erza? Dałem jej szybko jakiś znak i wyprowadziłem Lucy. Posadziłem ją na murku i usiadłem obok, uważałem żeby nie spadła. Zacząłem chłodzić jej czoło i okolice przy nadgarstku, tak jak kiedyś mi powiedziała, co się przydało, była strasznie blada.
Lucy 
Zaczęłam powoli odzyskiwać jako taką przytomność. Po czułam coś zimnego na czole. Nie było to tamto uczucie, to Gray chłodził mnie, zaraz potem złapał mój nadgarstek, w tym miejscu też zaczął "kurację". Miałam tak wcześniej, podobno po mamie, że czasem łapały mnie takie ataki. Ale od wstąpienia do gildii nic się nie działo, skąd wiedział co robić? Czoło jeszcze rozumiem, ale jakim cudem wiedział, że do tego trzeba ochłodzić żyły przy nadgarstku?
-Lucy, wszystko ok?-spytał zmartwiony.
-Lepiej...Skąd wiedziałeś co robić?
-Yyy... tego....przeczucie.
-Moje przeczucie chyba nigdy nie kazało by mi chłodzić nadgarstek.
-Może twoje przeczucie jest słabe.
-Ta na pewno.
-Haha, możemy już wracać? Erza będzie zła.
-Tak chyba tak.
Pomógł mi zejść, wróciliśmy na salę. Tytania chyba się uspokoiła. Bal dobiegał do końca a tu nic. Byliśmy już mało czujni, za mało. Nagle ze wszystkich okien rozprysło się szkło, a przez jedno do środka wparowało dwóch kolesi, magowie. Na początku ich celem stali się Erza z Natsu. Nie czekali długo na kontratak.
-Ale się napaliłem!-krzyknął Natsu z żywym płomienień w dłoniach.
Scarlet zdążyła podmienić strój na swoją zbroję. Oboje naraz zaatakowali. My z Gray'em zajęliśmy się ewakuowaniem ludzi z sali i ich ochroną. On formował tarcze lodowe, a ja kierowałam tłumem. Gdy wszyscy wyszli atak skierował się na nas, uniknęliśmy. Gray zaczął swój atak, ja wyjęłam swoje klucze.
-Bramo Lwa otwórz się, Leo!
Loki szybko pojął co się dzieje i także zabrał się do walki. Wydawało by się, że wygrywamy, ale Loki w obronie Natsu musiał wrócić do swojego świata. Za mocno oberwał. Gdy miałam wezwać kolejnego ducha, stałam się celem wroga. Wycelował we mnie jakimś czarem, przypominającym ryk smoka tyle, atak leciał kulami. Gdy próbowałam uciec obcas buta wpadł mi to szczeliny w podłodze, która powstała w wyniku walki i utknął. Nie miałam szans, szykowałam się na przyjęcie ataku, jednak zamiast bólu poczułam,że ktoś mnie przytula. Otworzył oczy. Zobaczyłam Gray'a. Czy on właśnie obronił mnie własnym ciałem przed ciosem? Jedynie co potrafił w tej chwili wykrztusić to było:
-Wybacz, nie zdążyłem zrobić tarczy...-zemdlał.
Upadł na mnie. Potrzymałam go. Teraz dopiero mogłam zobaczyć jego obrażenia. Ogień przebił się przez ubrania i poparzył mu w dużym stopniu plecy. Zachciało mi się płakać i tak zrobiłam. Dlaczego tak ryzykował? Mógł stracić życie! Czemu jestem taką niezdarą. Jestem do niczego. Natsu chyba bardzo zdenerwował ten widok.
-Nikt nie ma prawa doprowadzać moich przyjaciół do płaczu, a tym bardziej ich ranić!-krzyknął.
Cały zapłonął. Wróg wystraszył się. Chcieli uciec, ale Dragnell był szybszy. Dopadł ich za pierwszym razem. Leżeli nieprzytomni na ziemi. Towarzysze podbiegli do mnie.
-Natsu, weź Gray'a na plecy, trzeba go wziąć do szpitala,-rozkazała Erza.
Pomogła mi wstać. Wysłała smoczego zabójcę przodem, a my poinformowałyśmy o wszystkim, pana Nanashiego. On wręcz kazał nam pójść do naszego przyjaciela i zaproponował nam nocleg, gdyby leczenie trwało długo. Także obiecał nam wypłatę, ponieważ nikt z gości nie ucierpiał. Zdziwiło mnie to. Widać że to naprawdę porządny człowiek. Doszłyśmy do szpitala i odnalazłyśmy Natsu.
-I co?-spytał zmartwiona.
-Lekarze zabrali go na salę. Powstał rozlew. No i on w końcu jest magiem lodu...
Każdy wiedział co to znaczy. Doznał większych obrażeń niż inni by doznali. Ogień źle na niego działa.
Siedzieliśmy długo w poczekalni. Nie wytrzymałam. Znowu się rozpłakałam.
-Ej Lucy, co jest?-spytała potulnie Erza.
-To przeze mnie. Gdybym nie była taką ciapą nic by się nie stało.
-Lucy nikt nie może przewidzieć przyszłości.
Byłam zbyt wyczerpana psychicznie aby ciągnąć rozmowę dalej. Po jakimś czasie wyszedł lekarz.
-Doktorze i co z nim?-wyrwał się Natsu, bardzo martwił się o przyjaciela.
-Najgorsze ma za sobą, ale będzie musiał tu zostać. Jest w śpiączce. Jeśli za trzy dni sam się nie obudzi, zaczniemy go wybudzać. Narazie tylko tyle mogę powiedzieć, a wam radzę wracać do domu. Spokojnie, gdyby coś się działo powiadomimy was.
Po namowach wróciliśmy. Zleceniodawca przyjął nas serdecznie, podziękował za dobrą robotęi dopytywał się co z Gray'em. Przez dwa dni codziennie przychodziliśmy, czekaliśmy i nic. Trzeciego nawet pozwolono nam wejść do sali gdzie leżał. Erza z Natsu i Happy'm postanowili przynieść coś do jedzenia z miasta, ja zostałam.
Gray
Powoli otworzyłem oczy. Blask mnie oślepił, więc je przymrużyłem. Okropnie piekły mnie i bolały plecy. Ktoś mnie trzymał za rękę. Spojrzałem w bok. To była Lucy, płakała, ale chyba ze szczęścia bo była uśmiechnięta. Była cała i zdrowa, kamień spadł mi z serca.
-Dlaczego to zrobiłeś, mogłeś zginąć?
-Powiedzmy, że wisiałem ci to.-powiedziałem ledwo słyszalnym głosem.
Lucy chyba tego nie rozumiała, bo spojrzała się na mnie dziwnie. Kiedyś zrozumie. Do sali właśnie wszedł lekarz. Poprosił Lucy o opuszczenie sali. No i lekarska procedurka. Sratata pierdotata. Przypuszczał,że wypisze mnie za jakiś tydzień.
-*-
Wiem, napisałam o wiele szybciej niż miałam,
ale naszła mnie wena.
I jakby ktoś miał szczególny kaprys na przygodę 
naszych bohaterów pisać.
Przyjmuję zamówienia, lecz tylko o GrayLu

niedziela, 23 marca 2014

Witam moją garstkę czytelników!
Dodałam music do mojego bloga,
wybrałam utwory bardziej spokojne,
ALE
mogę na zamówienie dodać coś jeszcze
(jeśli będzie sensowna a ta osoba ładnie poprosi XD)
Jestem otwarta na wasze propozycje
i już niedługo oczekujcie kolejnego rozdziału!

sobota, 22 marca 2014

2# Inna codzienność
     Lucy
   Słoneczne światło obudziło mnie. Leżałam w łóżku. Szczerze mnie to zdziwiło, gdyż ostatnie co pamiętam to powiedzenie prawdy Gray'owi. Może to on mnie położył. Albo mam gorączkę, albo właśnie spaliłam buraka. Po ochłonięciu wstałam z zamiarem zjedzenia czegoś. Tu czekał mnie zawód ponieważ lodówka była pusta. No tak zapomniałam zrobić zakupów. Trudno zjem coś w gildii. Po porannych czynnościach wyszłam z domu. Spacerowałam ulicami Magnolii. Nadal nie mogłam nacieszyć się uczuciem, że jestem wolna! Nikt mi nie rozkazuję. Jestem po prostu sobą. Racja. Coś mi się przypomniało. Muszę spłacić czynsz. Co prawda mam jeszcze dużo czasu, ale nie zaszkodzi gdy będę miała go wcześniej. Będzie spokój. Właśnie dochodziłam do Fairy Tail. Drzwi dzisiaj odziwo były otwarte, a ze środka wydobywały się wrzaski, krzyki, odgłosy łamania drewna itd. itp. Znowu bójka? Długo się zastanawiałam czy wejść ryzykując oberwaniem jakimś obiektem latającym. Zamyśleń wyrwała mnie pewna osoba.
- O Lu-chan to ty? Co tak stoisz?
Była to dziewczyna mniej więcej mojego wieku o błękitnych włosach.
-A racja mi się jeszcze za bardzo nie znamy, ale o tobie już słyszałam. Ja jestem Levi.
-Miło mi.
-Wracając do pytania: Co tak stoisz?
-Obawiam się wejść do gildii, ostatnim razem gdy słyszałam taki gwar po wejściu dostałam krzesłem.
-Pewnie to Natsu i Gray. Zawsze robią harmider i dołączają się kolejne osoby, tworząc wkrótce chaos.
-Oni tak zawsze?
-Gray i Natsu? Od dziecka, odkąd się poznali. Dobra Lu-chan raz kozie śmierć: wchodzimy!
Nie spodobał mi się ten pomysł, ale Levi już zdążyła mnie wciągnąć do środka. Ku mojemu zdziwieniu Gray nie brał udziały w bitwie, ani go nie było w gildii. Odnalazłam wolne miejsce przy barku i poprosiłam Mirę o jakieś śniadanie. Ta się uśmiechnęła i spełniła moją prośbę. Po najedzeniu się postanowiłam znaleźć Erzę albo Gray'a, chciałam przynajmniej z jednym z nich pójść na misję, ale to Erza pierwsza znalazła mnie.
-Hej Lucy! Masz ochotę na misję?-zapytał się z uśmiechem.
-Właśnie miałam cię szukać w tej sprawie.
-Świetnie! Bo właśnie znalazłam dobrze płatną i prostą misję, na której nie będzie dużo roboty.
-A kogoś jeszcze bierzemy?
-Mój dotychczasowy zespół.
-Czyli?
-Ja, Natsu, Gray no i teraz jeszcze ty.
-Spoko, tylko nigdzie jeszcze nie widziałam Gray'a, chyba nie ma go tutaj.
Erza rozejrzała się i przyznała mi rację.
-Pójdziemy do niego do domu. Mira bierzemy tą misję! Natsu zbieraj swoje cztery litery, na misję idziemy.
Różowowłosego trochę przygnębiła ta informacja gdy zobaczył wściekłą minę Erzy, ale posłusznie wyszedł za nią, ja za nimi. Po jakimś czasie Natsu wyrównał kroku ze mną.
-...Ja chciałem cię przeprosić za wczoraj. Erza miała racje nie powinienem się mieszać, szczególnie że sam nie mam nazwiska.
-Z czego wiem to ty jesteś Natsu Dragneel, więc o co chodzi?
-To nazwisko sam sobie nadałem. Zostałem wychowany przez smoka, a smoki nie mają nazwisk.
-Aye!
Wtedy dopiero zorientowałam się że za nami leci ten gadający niebieski kot. Gdy chłopak zobaczył moją minę roześmiał się.
-To jest Happy, mój przyjaciel jak i całej gildii.
-Happy?-cicho powtórzyłam.
Byliśmy właśnie na rynku  gdy go ujrzeliśmy, biegł i nas chyba nie zauważył, więc krzyknęliśmy:
-Gray!!!
Gray
Postanowiłem jej powiedzieć. Ona nie pamięta, ale ja tak. Zmierzałem w stronę Fairy Tail gdy usłyszałem swoje imię. Odwróciłem się. Za mną stała Erza, Natsu i Lucy. Cała gromadka razem? Chyba jakaś misja.
-Dobrze, że oszczędziłeś nam podróży do twojego domu, mamy misję.-stwierdziła Erza.
-Jaką misję?
-Opowiemy Ci w pociągu, bo zaraz się spóźnimy.
-W sumie to ja też nie wiem.-powiedziała blondynka.
-I ja.-ehh zapałka.
Chciałem podczas drogi powiedzieć Lucy to co miałem, ale zrezygnowałem. Reszta mogłaby mnie usłyszeć. Trudno, innym razem. Właśnie wsiedliśmy do przedziału.
-Więc o co chodzi z tą misją?.-dopytywała się Lucy.
-Cóż ja bym bardziej potraktowała to za zabawę. Wyprawiany jest wielki bal, gdzie będę różne dostojności.
-A będą tam bardzo bogaci ludzie?-Zmartwiła się jasnowłosa.
-Jeśli cię to interesuje to mam tu listę gości oraz prowadzących, jednym słowem wszystkich.
Scarlet podała Lucy kartkę. Odetchnęła z ulgą. Pewnie bała się, że będzie tam jej ojciec.
-A więc jak mówiłam-kontynuowała Erza- te różne dostojności potrzebują ochrony. Dlatego my wtopimy się w tłum pod fałszywymi imionami, w parach.
-W parach?-jęknął Dragnell
-Tak, żeby nie było podejrzeń, a wy będziecie losować z kim będziecie.
Erza wyjęła dwa sznurki, zmieszała je w dłoniach i przykryła.
-Kto wylosuje krótszą będzie z Lucy, a kto dłuższą ze mną.-oznajmiła.
Wyciągnąłem rękę i równo z Natsu pociągnęliśmy.Mina jego była bezcenna. Cała blada, przerażona. Wylosował Erzę. Zachciało mi się śmiać ale gdy  pomyślałem o reakcji Tytanii powstrzymałem się.
Lucy
Będę z Gray'em, chyba znów jestem czerwona jak burak.
-Lucy wszystko dobrze.-spytał zatroskany Gray.
-Yyy tak nic mi nie jest.
Dojechaliśmy na miejsce. Miasto było piękne! Udaliśmy się do zleceniodawcy. Stroje mają być dla nas przygotowane na jutro. Dom milorda Nanshiego był tak duży, że nie musieliśmy szukać hotelu. Zaprosił nas. Ja z Erzą miałyśmy swój pokój, a chłopaki oddzielnie. Oczywiście płeć przeciwna już niedługo zjawiła się w nadzieji na bitwę na poduchy. Koło północy Erza rozgoniła towarzystwo, stwierdziła, że powinniśmy być na jutro wyspani. I tak skończył się ten dzień.
-*-
O to drugi rozdział mojego opowiadania.
Wiem, trochę nudny, ale dalej mam
nadzieję że was trochę zaciekawi.
Do zobaczenie
Prawdopodobnie w następny weekend!

wtorek, 18 marca 2014

1# Przeznaczone Spotkanie
*Lucy
     Biegłam chyba całą noc. Chciałam być jak najdalej od tego miejsca, jak najdalej od własnego domu. Kto wie, może już mnie szukają? Nie obchodzi mnie to. Mam swój cel w życiu, a to na pewno nie jest wyjść za mąż za jakiegoś bogatego kretyna. Nawet go nie znam! Mój ojciec przegiął. Gdy tylko była okazja spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zwiałam. Nareszcie! Jestem w Magnolii. Muszę znaleźć jakiś nocleg, a jutro dojdę do swego celu, do Fairy Tail. Marzyłam o tym od zawsze. Teraz moje marzenia się spełnią! Postanowił przenocować w małym hoteliku, w którym akurat było wolne miejsce. Kładąc się do łóżka, myślałam,że nie zasnę z tego podniecenia, już jutro. Nadejdzie ten wielki dzień. Nagle sobie o czymś przypomniałam i puknęłam się w czoło.
- Co ja do końca życia w hotelu będę mieszkać? Muszę znaleźć mieszkanie.-powiedziałam sama do siebie.
     Rano wstałam, odświeżyłam się, przebrałam i wyszłam. Długo maszerowałam po rynku z walizką za nim znalazłam ogłoszenia o wynajmie mieszkania. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi starsza kobieta.
-Yyy dzieńdobry, ja w sprawie mieszkania.
-Ach tak, proszę wejdź. Pokażę ci je.
Właścicielka oprowadziła mnie. Mieszkanie miało wszystko komplet mebli, piecyk i własną łazienkę było śliczne!.Wszystko uzgodniłam z właścicielką. Mogłam wprowadzić się od zaraz. Dostałam klucz, którym już niedługo zamykałam drzwi. Zmierzałam do Fairy Tail.
    Pchnęłam wielkie wrota gildii. Panował tam ogromny gwar. Chyba jakaś bójkę. Pośrodku zaciętą bitwę toczyli dwóch chłopaków mojego wieku.
-Uwaga!!!
Zanim zdążyłam zareagować dostałam krzesłem. Nie mogłam wstać. Pomogła mi dopiero dziewczyna o rubinowych włosach.
-Wybacz, za ten niefortunny wypadek. Zaraz uspokoję tamtą dwójkę. Racja, zapomniałabym, jestem Erza, Erza Scarlet.
-Dziękuję,jestem Lucy H..., po prostu Lucy.
Nagle bójka zakończyła się i to bez interwencji Erzy. Różowowłosy koleś, który brał udział w bitwie, zadał pytanie na całą  gildię skierowane do mnie i to pytanie mnie wkopało.
-Nie masz nazwiska, czy jesteś uciekinierką?
Stanęłam jak na baczność, w gruncie rzeczy byłam tak jakby uciekinierką.
-Yyym, to znaczy ja... no tego... Nie mam nazwiska!- palnęłam.
Wszyscy się na mnie dziwnie popatrzyli, a szczególnie ten brunet-przeciwnik tamtego pytajdy. Przypatrywał mi się z zastanowieniem. 
-Czemu nie masz nazwiska?-znowu on.
-Natsu, zostaw ją, to tej problem czy ma nazwisko czy nie, nie powinno cię to obchodzić.-stwierdziła Erza
A więc ma na imię Natsu dobrze wiedzieć. Natsu wzruszył ramionami i usiadł przy stole z... z GADAJĄCYM KOTEM. Ta gildia jest zwariowana!
-Co cię sprowadza do naszej gildii?
Tym razem to nie był ten koleś, tylko piękna białowłosa dziewczyna z kitką z przodu. O matko! To przecież Mirajane!
-Ja chciałam przyłączyć się do waszej gildii, jeśli to możliwe.
-Ale oczywiście, że tak. Choć, przedstawię cię naszemu mistrzowi-Makarovi.
Poszłam za Mirą. Doszłyśmy do gabinetu. Za dużym biurkiem siedział mały staruszek.
-Mistrzu, to jest Lucy. Lucy ma zamiar do nas dołączyć.
-To świetnie! Muszę ci zadać kilka pytań.
-Proszę pytać.
-Więc jakiego rodzaju jesteś magiem, ile masz lat i twoje imię i nazwisko.
O nie znowu nazwisko! Nie chcę go zdradzać. Przecież albo mnie odeślą do domu, albo dowiedzą się że mnie szukają gdzieś, albo jeszcze będę mnie wyjątkowo traktować. O nie! Nic z tego.
- Jestem magiem gwiezdnej energii, mam 18 lat i mam na imię Lucy, nie posiadam nazwiska.
Zacisnęłam pięści. "Oby nie zapytał o nazwisko, oby nie zapytał" o tym tylko myślałam.
-Rozumiem, Mira dokończ resztę.
-Dobrze mistrzu.
Nie wierzę! Nie zapytał! A teraz jestem prawowitym członkiem Fairy Tail. Mój znak znajduje się na wierzchu dłoni.
Siedziałam przy barku i świętowałam, co prawda sama, ale Erza obiecała się niedługo dołączyć. Mam chyba już przyjaciółkę. Dobrze się bawiłyśmy. Późnym wieczorem wróciłam do domu. Byłam zmęczona i miałam zamiar się wykąpać gdy usłyszałam hałas w kominie. Długo mu się przyglądałam, aż wyleciał z niego ten sam brunet co się dzisiaj bił z Natsu. Wstał a gdy mnie zobaczył zesztywniał.
-Ty już wróciłaś?!-przełknął ślinę.
-W końcu to mój dom i nie rozumiem co ty tu robisz? A do tego wlazłeś kominem.
-Bo widzisz...
-Nie wierzysz w moją tożsamość?
-Z ust mi to wyjęłaś!
-A tak w ogóle jak masz na imię?
-Gray.
Gray, Gray coś jakby mi świtało.
-I miałeś zamiar tu myszkować?
-Nie do końca. Miałem zamiar sprawdzić jedną rzecz.
-Ciekawa jestem po co i którą.-zakpiłam z niego.
-Póki nie jestem czegoś pewien nie mogę ci powiedzieć.
-A czego chciałbyś być pewien?
-Kim jesteś naprawdę odparł.
Zamroziło mnie, czy on może coś wiedzieć, ale skąd.
*Gray
Stała przede mną jakby zobaczyła ducha. Czyli jednak coś ukrywa.
-Siadaj, chyba i tak nie ma sensu ciągnąć tego dalej.
Aha, zaraz się dowiem czy to ona! Usiadłem na najbliższym fotelu.
-Więc słucham.
-Ale najpierw obiecaj na życie swoje, że to co tu usłyszysz nikomu nie powtórzysz, chyba że pozwolę.
-Ok obiecuję, z ręką na sercu.
- Ja tak naprawdę nazywam się Lucy Heartfilia...
Wiedziałem! Więc to ona.
-i uciekłam z domu.
-Wow,a niby co takiego się stało, że uciekłaś?
- Ojciec chciał mnie wydać za mąż za jakiegoś gościa, którego nie znam. No i wcześniej...
Zaczęłam rozklejać się jak wtedy.
-Nigdy nie miał dla mnie czasu, cały czas tylko dyscyplina i kultura.
Zaczęła powstrzymywać łzy.
-Bliższa dla mnie była służba niż on sam!
I wybuchła płaczem. Podobnie jak wtedy, tylko z tą różnicą,że tym razem mocno się we mnie wtuliła i płakała dalej. Przytuliłem ją i pozwoliłem jej się wypłakać. Po jakimś czasie usnęła. Wtedy delikatnie położyłem ją do łóżka i opatuliłem kołdrą. Pocałowałem ją w czoło na pożegnanie i wyszedłem. To na pewno ona!
...................................................................................................................................................................
Więc jak wam się podobało?
Wiem trochę krótka ta notka, ale chciałam was jakoś zachęcić do tego bloga.
A o co chodziło Gray'owi "to na pewno ona!"
Dowiecie się już niedługo.
Polecajcie Bloga innym
potrzebuję czytelników, inaczej nici z niego.
Do zobaczenia!


.