Gray i Lucy :3

Gray i Lucy :3
Słodcy :3

niedziela, 13 kwietnia 2014

INFORMACJA
Więc, chciałabym stworzyć nowy blog.
Tego oczywiście nie zostawiam.
Ale prawdopodobnie wolniej będą przychodzić rozdziały.
Nie poradzę że naszła mnie wena.
Blog będzie, znów o Gray'u, ale dziewczyną, która
zmieni jego życia, będzie tworem mojej własnej wyobraźni.
Zapraszam na
http://neko-i-fairy-tail.blogspot.com/

czwartek, 3 kwietnia 2014

#4 Jeden problem po drugim!
Gray
  Wszyscy przychodzili do mnie codziennie, by dotrzymać towarzystwa. Ze mną było coraz lepiej. Przynosili karty inne gry, gadaliśmy, żartowaliśmy. Wszystko po to aby zapełnić ten nudny czas. Mimo tego wypadku każdy był szczęśliwy. No prawie. Lucy chodź ciągle się uśmiechała, wydawała się inna. Pewnie nadal siebie obwinia za to. Gdybym mógł jej teraz jej to powiedzieć zrozumiała by co miałem na myśli mówiąc o długu. Wybacz, Lucy. Musisz poczekać aż wrócimy do Magnolii.
-Kiedy Cię wypisują?-zapytał różowowłosy.
-Rany mówię Ci to już chyba setny raz. Wychodzę stąd w niedzielę, a mamy środę. Czyli za cztery dni..
Nagle do pomieszczenia weszła Erza z siatkami od zakupów.
-Błogie wybawienie znowu powróciło!-uradowałem się.
Tak, karmią mnie w szpitalu, tyle że to co mi dają to nawet pies by nie tknął. Tak więc często coś dla mnie przemycają. Tytania od razu kupuje coś dla wszystkich, abyśmy razem mogli zjeść. Nagle Happy nadstawił uszu.
-Ktoś idzie.-stwierdził.
-Czerwony alarm!, powtarzam czerwony alarm!-krzyknęła Lucy.
Migiem przebiegnęła cały pokój zbierając prowiant i w ostatniej chwili wcisnęła je pod łóżko bo w tym samym czasie do sali wszedł lekarz. Tak, tak. Specjalnie powiedziałem "przemycają", bo po pierwsze na teranie szpitala nie można wnosić własnego jedzenia, po drugie ja mam tam jakąś specjalną dawkę witamin i czegoś tam i jeszcze... eto, a nie ważne! To miało niby pomóc szybciej goić się ranom. Wszyscy byli dość zdziwieni wizytą lekarza, co najwyżej przychodziła tu pielęgniarka.
-Coś się stało doktorze?-jak zwykle pierwsza była Erza. Momencik, w tej chwili potraktowała mnie jak dzieciaka!
-Cóż musimy zlecić dodatkowe badania...
To był jak grom z jasnego nieba. Przecież wszystko było dobrze więc po co te badania?
-Po co?- nie dawała za wygraną.
-Mamy pewne przypuszczenia jak i wątpliwości...
-...-cisza.
-Gray, powiedz czy przechodziłeś już przez  grypę fiore?

Małe wyjaśnienie:
Elfman: Żaden mężczyzna nie przeszkadza innym w lekturze, Magdo!
Neko:Ale ja jestem kobietą! I miałeś na mnie mówić Neko.
Elfman:Nie wymigasz się walcz jak mężczyzna!
Neko:Ech... potem. Przerywam wam moi drodzy, bo chcę wyjaśnić co to jet grypa fiore. Sama to wymyśliłam. Więc, każdy mieszkaniec Fiore przechodzi tą grypę. Najczęściej w wieku dziecięcym, wtedy choroba nie jest groźna, jak zwyczajna grypa, ALE zdarza się, że niektórzy dopiero w dorosłości na nią zapadają. W tym przypadku może być niezwykle groźna. Bezpieczny wiek tej choroby to 0-14 lat.
Elfman:A teraz chodź walczyć!
Neko:Muszę dokończyć rozdział. Aaaa! <odciąga mnie od biórka i zaczyna atakować>

Znowu nastała kompletna cisza.
-Głupie pytanie, Gray na pewno miał już to.-stwierdził Natsu, któremu ledwo uśmiech trzymał się na twarzy.
Co to do cholery grypa fiore?! O co chodzi? To uczucie gdy nawet Natsu kapuje o co biega, a ja nie. Zapewniam że to dziwne uczucie.
-Chciałbym usłyszeć to od niego samego.-lekarz zwrócił się w moją stronę, oczekując na odpowiedź.
-Nie mam nawet pojęcia co to jest.-odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Przyjaciele, aż krzyknęli z zaskoczenia jak i z przerażenia.
-I co teraz doktorze?-zaś Erza.
-Właśnie po to chciałem zlecić te badania. Przyjaciel wam nie powiedziałam co się wczoraj działo?
Wszyscy zgodnie popatrzyli na mnie. Głupi lekarz! Wkopał mnie na całej linii, jak by tu się wywinąć?
-Gray, co się wczoraj działo?-spytała zmartwiona Lucy.
Nie chciałem odpowiadać może nie miałem odwagi, nie wiem. Spuściłem głowę, jak dziecko, które właśnie, lekko mówiąc, ma zaraz opieprzyć matka za coś.
-Gray!-głos Tytanii był chłodny i cholernie poważny.
Gdy miałem zamiar cokolwiek powiedzieć, znów się zaczęło. Nie wiem czy nazwać to szczęściem, czy pechem. niby wymigałem się, ale uczucie jest okropne. Czułem jak zbiera mi się na wymioty, czyjąś dłoń na czole, pewnie lekarza i krzątające się osoby.Lekarz zwołał pomoc, a przyjaciół wyprosił. Powoli robiło mi się ciemno przed oczami.

Lucy
Czy to możliwe, że jest chory. W tym wieku to poważne. Siedzieliśmy w ciszy, czekając na lekarze.Wyszedł po 20 minutach. Nawet nie musieliśmy się pytać. Sam nam wszystko opowiedział.
-Ewidentnie to grypa fiore. Nie panujemy nad sytuacją. Wczoraj miał tylko lekki atak, o którym najwyraźniej was nie poinformował, a dzisiaj!? Wolę nie mówić.
-Czy jest coś co możemy zrobić.
-W zasadzie. Każdy lekarz bez badań stwierdził by konieczność transfuzji krwi. Musimy znaleźć dawcę. Jego krew jest mocno zainfekowana. To będzie najlepszy sposób.
-Ktoś wie jaką ma grupę?-zapytałam
-0Rh- -zdążyła przed lekarzem tytania.
-Skąd to wiesz?-zaciekawiłam się.
-Cóż, mistrzowi nie za bardzo uśmiechało się chodzić z nimi do lekarza, więc...
Po tych słowach Natsu, aż przeszły ciarki.
-Dobrze, że jestem już dorosły.-skwitował.
Nagle przypomniało się nam o doktorze.
-Tak,-potwierdził lekarz- niestety to niezwykle rzadka grupa.
-I tak mamy pierwszy powód za co jestem wdzięczna ojc.... to znaczy kolejny powód za co jestem wdzięczna rodzicom..
Wszyscy popatrzyli na mnie pytająco.
-Moja grupa krwi to także 0Rh-!
-Świetnie! Jednak musimy zrobić ci badania. Gdy wszystko będzie dobrze zostaniesz dawcą.
Nareszcie! mogę jakoś odpłacić się Gray'owi.
Zrobili mi badanie krwi. Chcieli ode mnie jeszcze książeczkę zdrowia, ale nie miałam (na szczęście), więc musieli zrobić więcej tego wszystkiego.
   Hura! Mogę zostać dawcą. Zaprowadzili mnie do jakiegoś pokoju. Podłączyli do aparatury. Na początku było mi słabo, ale szybko wróciłam do siebie. Podziękowali mi i puścili wolno. Na korytarzu czekała już Erza i Natsu.
-Lucy..-zaczęła przyjaciółka- mamy mały problem.
-Jaki?
-Właśnie dostałam wiadomość od mistrza. Chce mnie przydzielić do niezwykle tajnej i ważnej misji. Niestety nie może czekać wieczność. Maksimum trzy dni.
-Ale... co z Gray'em?
-Tutaj właśnie jest problem. Jeśli wszystko pójdzie ok, być może zabierzemy go jeszcze ze sobą, jak nie ktoś będzie musiał zostać. A z tobą wszystko dobrze?
-Tak, transfuzję przeprowadzą jeszcze dzisiaj. Nie będzie szans się już z nim tego dnia spotkać.
-Więc proponuję wrócić do "domu".-wetknął się Natsu.
-Natsu...-jęknął Happy- jestem głodny.
Racja przerwano nam posiłek. Strach pomyśleć co się stanie jak znajdą to wszystko pod łóżkiem.
-Chodźmy w takim razie zjeść coś na mieście.-zarządziła Erza.
-Ale będzie to fair wobec niego?-spytałam nieco zakłopotana.
-Nie martw się. Myślę, że wolałby, żebyśmy poszli zjeść niż siedzieć tu o suchym pysku.
-Jesteście jak jedna wielka rodzina.-powiedziałam z podziwem.
-Teraz ty też do niej należysz.
Więc tak wygląda życie w kochającej rodzinie? Przemiłe uczucie.
-Opowiesz mi coś o waszych "szczenięcych" latach? Z czego wiem znacie się większość z dzieciństwa.
Erza zgodziła się. Szłyśmy przodem, a Natsu z Happym oglądali wystawy.
-Z naszej trójki ostatnia doszłam do gildii. Przede mną byli już Natsu i Gray. Oni w dość podobnym czasie przystąpili do Fairy Tail. Byłam zamknięta w sobie po trudnej przeszłości. Pomogli mi się otworzyć. Na początku za wszelką cenę chcieli ze mną walczyć i pokonać, co im się nie udawało. Jednak po poznaniu wydarzeń jakie przeżyłam zaczęli mnie traktować  jak bliską przyjaciółkę, co w końcu stało się rzeczywistością. Bardzo mi to pomogło. Dowiedziałam się, że też są sierotami i nic sobie z tego nie robią: są sobą. Dali mi przykład jak żyć. Zostałam w dzieciństwie uwięziona i zmuszona do ciężkiej pracy w Wieży Niebios. Tylko mi się udało się uciec. Natsu został wychowany przez Igneela, ognistego smoka. Jednak 7 lipca 777 roku. Igneel zniknął. Natsu wyznaczył sobie cel, że znajdzie go. Wędrując tak i szukając trafił na Fairy Tail. Postanowił  dołączyć. Gray z czego pamiętam też nie miał najlepiej. Jego rodzinne miasto zostało zniszczone przez Deliorę. Tylko on przeżył. Stracił dom, rodzinę, przyjaciół. Zalazła go Ul wraz z jej uczniem Lyon'em. Postanowiła go przygarnąć i nauczyć magi tworzenie. Deliora znów zaatakowała. Ul chroniąc swoich uczniów użyła zaklęcia pieczętującego, które wymagało poświęcenia życie użytkownika. Tak naprawdę nie zgineła, stała się lodem pięczętującym demona. Lyon nie wiedząc tak naprawdę co się stało, oskarżył Gray'a o jej śmierć, a on znów stracił przyjaciela. Ruszył w świat i dotarł do naszej gildii. Fairy Tail stało się dla nich domem jak i dla mnie. Byłam najstarsza ze wszystkich dzieciaków. Byłam tak jakby ich starszą siostrą. Stąd wizyty u lekarza, nauka itp. itd. To z grubsza tyle.
-Raju, los was chyba nie rozpieszczał.
-Tak, ale dał szanse na lepsze jutro, z której skorzystaliśmy, a ty? Co o sobie powiesz?
-Yyy ja? Ja nic ciekawego nie mam do opowiadania. Eto... Wychowałam się w normalnej rodzinie. Moi rodzice już nie żyją.-jak ja nie lubię kłamać.
-Rozumiem.
Poszliśmy coś zjeść. Jak Happy się ucieszył. Znowu byliśmy szczęśliwy.
Tak minęły trzy dni. Udaliśmy się do szpitala i odnaleźliśmy naszego doktora.
-Mamy małe pytanie.-zwróciliśmy się do lekarza.
-Hmm?-podniósł głowę znad papierów.
-Czy jest choćby cień szansy, aby przetransportować Gray'a do Magnolii, DZISIAJ?
-Hmm... jest z nim lepiej i miałem nawet pojutrze go wypisać. Ile ma trwać podróż?
-Koło 2-3 godzin.
-Dobrze wyrażam zgodę.
Ucieszyliśmy się niezmiernie.
-Czy po przyjeździe mamy się z nim gdzieś zgłosić?
-Raczej nie, no chyba, że byłoby gorzej. Wypiszę mu leki, ale ktoś będzie musiał się nim zająć. Sam momentami może nie być w stanie.
-Oczywiście!
Lekarz wrócił do gabinetu wszystko przygotować. My uradowani poszliśmy do Gray'a.
Gray
Nagle wszyscy wparowali na salę z dziwnymi minami.
-A wy co jak takie głupki się uśmiechacie?-zdziwiłem się.
-Zabieramy cię stąd i wracamy do domu!-krzyknęli.
-Jak to?
-Lekarz zgodził się.
-Ostrzegam, że tym razem raczej lepiej od Natsu nie będę się zachowywać.
-Spokojnie są dwa okna.-zaśmiała się Erza-tylko będziesz miał niańkę.
-Ja też tu jestem! Czyli niańkę albo... nie wiem jak to się odmienia.-skwitował Natsu
-Tobie na pewno nie dam Gray'a pod opiekę, spalisz jeszcze dom, albo nie zauważysz, że ci umiera na oczach.
Dragneel obrażony odwrócił się od nas, a ja nadal nie rozumiałem o co tu chodzi.
-Mógłbym wiedzieć o co chodzi?
-Racja. Jednym z warunków wywiezienia cię jest zapewnienie ci opieki 24/7.
Matko boska jak to będzie Erza nie wyjdę z tego cało.
-A kto będzie miał ten zaszczyt?-spytałem sarkastycznie.
-Powodem dla którego cię zabieramy teraz, a nie kiedy wyzdrowiejesz jest moja ważna misja, na którą jutro muszę wyjechać, więc nie mogę...
Wzrok każdego przeniósł się na Lucy.
-Ja! Ale ja nie jestem dobrą nianią!-broniła się.
-Trudno, w takim razie poprosimy Elfmana!
Nie!!! Wszystko tylko nie on. Nie przeżyję! Wolę Erza. Pozostało tylko jedno.  Muszę zaatakować Lucy... Psimi Oczkami! Wybałuszłem oczy i wywinął wargę. Długo nie potrwało, aż uległa. Tak!!! Żegnaj Elfmanie.
Lucy
Nie mogłam mu tego zrobić. Sama nie wytrzymałabym z Elfmanem. Erza chyba specjalnie go wymieniła. Cóż trudno wpakowałam się. Przygotowaliśmy wszystko i już byliśmy w drodze. Gray Dostał jakiś środek nasenny. Jaki on słodki gdy śpi! Matko co ja gadam!