3# Niefortunny bal
Lucy
Mały chłopiec koło ośmiu lat biegnie przede mną. Sama wróciłam do mojej, dawnej postaci, małej dziewczynki. Biegliśmy długo aż dotarliśmy do urwiska. Chłopiec wtedy się odwrócił i szeroko się uśmiechnął. Zdjął koszulkę, na piersi miał znak Fairy Tail. Szykował się jakby do skoku do wody, ale na dole jej nie było, tylko szare skały. W pewnym momencie... skoczył! A ja za nim...
Obudziłam się cała spocona. Co to było? Jakiś okropny koszmar! Kim był ten chłopiec? Nie miałam czasu za długo myśleć, bo właśnie obudziła się Erza.
-Dzień dobry Lucy...-i zaczęła ziewać.
-Dobry.
-Co ty taka nie w humorze?
-A nic... Miałam koszmar.
-Przecież to tylko koszmar nie ma czym się przejmować.
-Może i masz rację.
Ustąpiłam jej pierwszeństwa do łazienki. Siedziałam na łóżku gdy właśnie ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je, a za nimi stał sługa.
-Witam-odezwał się-Pan Nanashi zaprasza was na śniadanie, które odbędzie się w głównej jadalni.
-Dziękuję za informację.
-Mam prośbę do panienki...
-Słucham.
-Czy mogłaby panienka przekazać to także pozostałym towarzyszom, mam mnóstwo pracy...
-Ależ oczywiście-przerwałam mu.
-Jestem panience dozgonnie wdzięczny, dziękuję.
-Nie ma za co.
Ubrałam szlafrok, a na wychodne poinformowałam Scarlet, że idę na chwilę do chłopaków. Przechadzając się oglądałam portrety, obrazy, rzeźby itp. Doszłam w końcu do ich pokoju. Zapukałam. Nic. Jeszcze raz i znowu nic.
-Chłopaki? Gray! Natsu!
Spróbowałam otworzyć drzwi, geniusze nie zamknęli -,-. Weszłam do środka, jedyny dźwięk jaki usłyszałam to chrapnie dwóch 18-latków i jednego gadającego kota. Tiaaa... Spali. Podeszłam do okna i odsłoniłam zasłony. Momentalnie syknęli jak wampiry.
-Lucy! Moje oczy! Nie masz serca.-stwierdził Natsu.
-Trzeba było otworzyć kiedy pukałam.... Gray... żyjesz?
Gray leżał teraz w połowie na łóżku, twarzą przypłaszczoną do ziemi, mimo że to był komiczny widok, musiałam sprawdzić czy coś mu nie jest, bo w ogóle nie odpowiadał. Dotknęłam jego głowy. Nagle jak automat podniósł ją, a ja ponieważ nachyliłam się dostałam jego łbem w swój.
-Ałłłłłłłł!-jęknęliśmy oboje.
-Lucy, uważaj trochę.
-To ja tu martwię się o twoje życie, a ty masz do mnie pretensje?!-oburzyłam się.
-O moje życie?
-Gray, leżałeś na podłodze i nie ruszałeś.
-Ja spałem.(XD dop. autorki)
-Masz głęboki sen.
-Genetycznie.
Nagle przypomniało mi się po co tu przyszłam. Wstałam dalej masując głowę.
-Pan Nanashi zaprasza nas na śniadanie, ubierzcie się i zachowujcie się normalnie.
-Sugerujesz coś?-tym razem oburzony zapytał się Natsu.
-Nie w ogóle, a Gray, spróbuj nie zgubić ubrań przy naszym zleceniodawcy.
-Nic nie obiecuję.
Wyszłam i wróciłam do mojego pokoju. Ogarnęłam się. Wszyscy spotkaliśmy się na korytarzu i zeszliśmy na dół do jadalni. Na szczycie siedział już Pan Nanashi, a my zajęliśmy miejsca obok. Chwilę panowała niezręczna cisza, ale zaraz potem przerwał ją pan domu.
-Czy moglibyście mi zdradzić plan waszego działania?
-Oczywiście.-pierwsza do odpowiedzi wyrwała się Erza-Rozejdziemy się w parach. Ja i Natsu będziemy kontrolować jedną stronę a Lucy z Gray'em drugą.
-Rozumiem, co do strojów, proszę was o zgłoszenie się do pokoju krawieckiego po śniadaniu, służba was zaprowadzi.
Jak kazał tak zrobiliśmy, w pokoju oddzielał nas na szczęście parawan.Mi przygotowano błękitną, kloszowaną sukienkę z srebnymi ozdobami, a Erzie mniej rozkloszowana fioletową ze złotymi rękawami. po małych poprawkach odsunięto parawan, zszokowało mnie. Zanim zdążyłam coś powiedzieć pierwsza była jak zwykle Erza.
-Wy a eleganckie ubrania, to dopiero nowość.
-Ty też codziennie nie chodzisz w sukience!-odgryźli się.
Mimo że ładnie wyglądali, coś było nie tak. Cóż Natsu ledwo co się powstrzymywał od drapania i jeżdżenia po podłodze, a Gray stał sztywno jak na baczność. Zapowiada się długi bal.
Gray
Ale ona piękna. Pewnie wyglądam teraz jak głupek gapiąc się na nią. Będę musiał po powrocie jej to powiedzieć. To trochę boli, że nie pamięta, ale to nie jej wina po tym co się stało. Ciekawe czy mi uwierzy, czy będę musiał pokazać jej dowody.
Lucy
Bal zaczął się równo o 17:00. Tańczyłam z Gray'em. Rozglądaliśmy się za podejrzanymi ludźmi. Nic się nie działo, Erza miała rację, można to wziąć za zabawę. Nagle zawirowało mi w głowie, wszystko robiło się ciemne, miałam uczucie jakby lodowaty wiatr dmuchał mi w twarz. Chyba Gray coś do mnie mówił ale go nie słyszałam.
Gray
-Lucy?
O oł, zaczyna się. Gdzie Erza? Dałem jej szybko jakiś znak i wyprowadziłem Lucy. Posadziłem ją na murku i usiadłem obok, uważałem żeby nie spadła. Zacząłem chłodzić jej czoło i okolice przy nadgarstku, tak jak kiedyś mi powiedziała, co się przydało, była strasznie blada.
Lucy
Zaczęłam powoli odzyskiwać jako taką przytomność. Po czułam coś zimnego na czole. Nie było to tamto uczucie, to Gray chłodził mnie, zaraz potem złapał mój nadgarstek, w tym miejscu też zaczął "kurację". Miałam tak wcześniej, podobno po mamie, że czasem łapały mnie takie ataki. Ale od wstąpienia do gildii nic się nie działo, skąd wiedział co robić? Czoło jeszcze rozumiem, ale jakim cudem wiedział, że do tego trzeba ochłodzić żyły przy nadgarstku?
-Lucy, wszystko ok?-spytał zmartwiony.
-Lepiej...Skąd wiedziałeś co robić?
-Yyy... tego....przeczucie.
-Moje przeczucie chyba nigdy nie kazało by mi chłodzić nadgarstek.
-Może twoje przeczucie jest słabe.
-Ta na pewno.
-Haha, możemy już wracać? Erza będzie zła.
-Tak chyba tak.
Pomógł mi zejść, wróciliśmy na salę. Tytania chyba się uspokoiła. Bal dobiegał do końca a tu nic. Byliśmy już mało czujni, za mało. Nagle ze wszystkich okien rozprysło się szkło, a przez jedno do środka wparowało dwóch kolesi, magowie. Na początku ich celem stali się Erza z Natsu. Nie czekali długo na kontratak.
-Ale się napaliłem!-krzyknął Natsu z żywym płomienień w dłoniach.
Scarlet zdążyła podmienić strój na swoją zbroję. Oboje naraz zaatakowali. My z Gray'em zajęliśmy się ewakuowaniem ludzi z sali i ich ochroną. On formował tarcze lodowe, a ja kierowałam tłumem. Gdy wszyscy wyszli atak skierował się na nas, uniknęliśmy. Gray zaczął swój atak, ja wyjęłam swoje klucze.
-Bramo Lwa otwórz się, Leo!
Loki szybko pojął co się dzieje i także zabrał się do walki. Wydawało by się, że wygrywamy, ale Loki w obronie Natsu musiał wrócić do swojego świata. Za mocno oberwał. Gdy miałam wezwać kolejnego ducha, stałam się celem wroga. Wycelował we mnie jakimś czarem, przypominającym ryk smoka tyle, atak leciał kulami. Gdy próbowałam uciec obcas buta wpadł mi to szczeliny w podłodze, która powstała w wyniku walki i utknął. Nie miałam szans, szykowałam się na przyjęcie ataku, jednak zamiast bólu poczułam,że ktoś mnie przytula. Otworzył oczy. Zobaczyłam Gray'a. Czy on właśnie obronił mnie własnym ciałem przed ciosem? Jedynie co potrafił w tej chwili wykrztusić to było:
-Wybacz, nie zdążyłem zrobić tarczy...-zemdlał.
Upadł na mnie. Potrzymałam go. Teraz dopiero mogłam zobaczyć jego obrażenia. Ogień przebił się przez ubrania i poparzył mu w dużym stopniu plecy. Zachciało mi się płakać i tak zrobiłam. Dlaczego tak ryzykował? Mógł stracić życie! Czemu jestem taką niezdarą. Jestem do niczego. Natsu chyba bardzo zdenerwował ten widok.
-Nikt nie ma prawa doprowadzać moich przyjaciół do płaczu, a tym bardziej ich ranić!-krzyknął.
Cały zapłonął. Wróg wystraszył się. Chcieli uciec, ale Dragnell był szybszy. Dopadł ich za pierwszym razem. Leżeli nieprzytomni na ziemi. Towarzysze podbiegli do mnie.
-Natsu, weź Gray'a na plecy, trzeba go wziąć do szpitala,-rozkazała Erza.
Pomogła mi wstać. Wysłała smoczego zabójcę przodem, a my poinformowałyśmy o wszystkim, pana Nanashiego. On wręcz kazał nam pójść do naszego przyjaciela i zaproponował nam nocleg, gdyby leczenie trwało długo. Także obiecał nam wypłatę, ponieważ nikt z gości nie ucierpiał. Zdziwiło mnie to. Widać że to naprawdę porządny człowiek. Doszłyśmy do szpitala i odnalazłyśmy Natsu.
-I co?-spytał zmartwiona.
-Lekarze zabrali go na salę. Powstał rozlew. No i on w końcu jest magiem lodu...
Każdy wiedział co to znaczy. Doznał większych obrażeń niż inni by doznali. Ogień źle na niego działa.
Siedzieliśmy długo w poczekalni. Nie wytrzymałam. Znowu się rozpłakałam.
-Ej Lucy, co jest?-spytała potulnie Erza.
-To przeze mnie. Gdybym nie była taką ciapą nic by się nie stało.
-Lucy nikt nie może przewidzieć przyszłości.
Byłam zbyt wyczerpana psychicznie aby ciągnąć rozmowę dalej. Po jakimś czasie wyszedł lekarz.
-Doktorze i co z nim?-wyrwał się Natsu, bardzo martwił się o przyjaciela.
-Najgorsze ma za sobą, ale będzie musiał tu zostać. Jest w śpiączce. Jeśli za trzy dni sam się nie obudzi, zaczniemy go wybudzać. Narazie tylko tyle mogę powiedzieć, a wam radzę wracać do domu. Spokojnie, gdyby coś się działo powiadomimy was.
Po namowach wróciliśmy. Zleceniodawca przyjął nas serdecznie, podziękował za dobrą robotęi dopytywał się co z Gray'em. Przez dwa dni codziennie przychodziliśmy, czekaliśmy i nic. Trzeciego nawet pozwolono nam wejść do sali gdzie leżał. Erza z Natsu i Happy'm postanowili przynieść coś do jedzenia z miasta, ja zostałam.
Gray
Powoli otworzyłem oczy. Blask mnie oślepił, więc je przymrużyłem. Okropnie piekły mnie i bolały plecy. Ktoś mnie trzymał za rękę. Spojrzałem w bok. To była Lucy, płakała, ale chyba ze szczęścia bo była uśmiechnięta. Była cała i zdrowa, kamień spadł mi z serca.
-Dlaczego to zrobiłeś, mogłeś zginąć?
-Powiedzmy, że wisiałem ci to.-powiedziałem ledwo słyszalnym głosem.
Lucy chyba tego nie rozumiała, bo spojrzała się na mnie dziwnie. Kiedyś zrozumie. Do sali właśnie wszedł lekarz. Poprosił Lucy o opuszczenie sali. No i lekarska procedurka. Sratata pierdotata. Przypuszczał,że wypisze mnie za jakiś tydzień.
-*-
Wiem, napisałam o wiele szybciej niż miałam,
ale naszła mnie wena.
I jakby ktoś miał szczególny kaprys na przygodę
naszych bohaterów pisać.
Przyjmuję zamówienia, lecz tylko o GrayLu
Sratata Pierdotata XDD Maj gad, świetne ♥
OdpowiedzUsuńMogłabyś napisać taki one-shot o GrayLu? :3 Romantyczne prosze ♥
Usuń