1# Przeznaczone Spotkanie
*Lucy
Biegłam chyba całą noc. Chciałam być jak najdalej od tego miejsca, jak najdalej od własnego domu. Kto wie, może już mnie szukają? Nie obchodzi mnie to. Mam swój cel w życiu, a to na pewno nie jest wyjść za mąż za jakiegoś bogatego kretyna. Nawet go nie znam! Mój ojciec przegiął. Gdy tylko była okazja spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zwiałam. Nareszcie! Jestem w Magnolii. Muszę znaleźć jakiś nocleg, a jutro dojdę do swego celu, do Fairy Tail. Marzyłam o tym od zawsze. Teraz moje marzenia się spełnią! Postanowił przenocować w małym hoteliku, w którym akurat było wolne miejsce. Kładąc się do łóżka, myślałam,że nie zasnę z tego podniecenia, już jutro. Nadejdzie ten wielki dzień. Nagle sobie o czymś przypomniałam i puknęłam się w czoło.
- Co ja do końca życia w hotelu będę mieszkać? Muszę znaleźć mieszkanie.-powiedziałam sama do siebie.
Rano wstałam, odświeżyłam się, przebrałam i wyszłam. Długo maszerowałam po rynku z walizką za nim znalazłam ogłoszenia o wynajmie mieszkania. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi starsza kobieta.
-Yyy dzieńdobry, ja w sprawie mieszkania.
-Ach tak, proszę wejdź. Pokażę ci je.
Właścicielka oprowadziła mnie. Mieszkanie miało wszystko komplet mebli, piecyk i własną łazienkę było śliczne!.Wszystko uzgodniłam z właścicielką. Mogłam wprowadzić się od zaraz. Dostałam klucz, którym już niedługo zamykałam drzwi. Zmierzałam do Fairy Tail.
Pchnęłam wielkie wrota gildii. Panował tam ogromny gwar. Chyba jakaś bójkę. Pośrodku zaciętą bitwę toczyli dwóch chłopaków mojego wieku.
-Uwaga!!!
Zanim zdążyłam zareagować dostałam krzesłem. Nie mogłam wstać. Pomogła mi dopiero dziewczyna o rubinowych włosach.
-Wybacz, za ten niefortunny wypadek. Zaraz uspokoję tamtą dwójkę. Racja, zapomniałabym, jestem Erza, Erza Scarlet.
-Dziękuję,jestem Lucy H..., po prostu Lucy.
Nagle bójka zakończyła się i to bez interwencji Erzy. Różowowłosy koleś, który brał udział w bitwie, zadał pytanie na całą gildię skierowane do mnie i to pytanie mnie wkopało.
-Nie masz nazwiska, czy jesteś uciekinierką?
Stanęłam jak na baczność, w gruncie rzeczy byłam tak jakby uciekinierką.
-Yyym, to znaczy ja... no tego... Nie mam nazwiska!- palnęłam.
Wszyscy się na mnie dziwnie popatrzyli, a szczególnie ten brunet-przeciwnik tamtego pytajdy. Przypatrywał mi się z zastanowieniem.
-Czemu nie masz nazwiska?-znowu on.
-Natsu, zostaw ją, to tej problem czy ma nazwisko czy nie, nie powinno cię to obchodzić.-stwierdziła Erza
A więc ma na imię Natsu dobrze wiedzieć. Natsu wzruszył ramionami i usiadł przy stole z... z GADAJĄCYM KOTEM. Ta gildia jest zwariowana!
-Co cię sprowadza do naszej gildii?
Tym razem to nie był ten koleś, tylko piękna białowłosa dziewczyna z kitką z przodu. O matko! To przecież Mirajane!
-Ja chciałam przyłączyć się do waszej gildii, jeśli to możliwe.
-Ale oczywiście, że tak. Choć, przedstawię cię naszemu mistrzowi-Makarovi.
Poszłam za Mirą. Doszłyśmy do gabinetu. Za dużym biurkiem siedział mały staruszek.
-Mistrzu, to jest Lucy. Lucy ma zamiar do nas dołączyć.
-To świetnie! Muszę ci zadać kilka pytań.
-Proszę pytać.
-Więc jakiego rodzaju jesteś magiem, ile masz lat i twoje imię i nazwisko.
O nie znowu nazwisko! Nie chcę go zdradzać. Przecież albo mnie odeślą do domu, albo dowiedzą się że mnie szukają gdzieś, albo jeszcze będę mnie wyjątkowo traktować. O nie! Nic z tego.
- Jestem magiem gwiezdnej energii, mam 18 lat i mam na imię Lucy, nie posiadam nazwiska.
Zacisnęłam pięści. "Oby nie zapytał o nazwisko, oby nie zapytał" o tym tylko myślałam.
-Rozumiem, Mira dokończ resztę.
-Dobrze mistrzu.
Nie wierzę! Nie zapytał! A teraz jestem prawowitym członkiem Fairy Tail. Mój znak znajduje się na wierzchu dłoni.
Siedziałam przy barku i świętowałam, co prawda sama, ale Erza obiecała się niedługo dołączyć. Mam chyba już przyjaciółkę. Dobrze się bawiłyśmy. Późnym wieczorem wróciłam do domu. Byłam zmęczona i miałam zamiar się wykąpać gdy usłyszałam hałas w kominie. Długo mu się przyglądałam, aż wyleciał z niego ten sam brunet co się dzisiaj bił z Natsu. Wstał a gdy mnie zobaczył zesztywniał.
-Ty już wróciłaś?!-przełknął ślinę.
-W końcu to mój dom i nie rozumiem co ty tu robisz? A do tego wlazłeś kominem.
-Bo widzisz...
-Nie wierzysz w moją tożsamość?
-Z ust mi to wyjęłaś!
-A tak w ogóle jak masz na imię?
-Gray.
Gray, Gray coś jakby mi świtało.
-I miałeś zamiar tu myszkować?
-Nie do końca. Miałem zamiar sprawdzić jedną rzecz.
-Ciekawa jestem po co i którą.-zakpiłam z niego.
-Póki nie jestem czegoś pewien nie mogę ci powiedzieć.
-A czego chciałbyś być pewien?
-Kim jesteś naprawdę odparł.
Zamroziło mnie, czy on może coś wiedzieć, ale skąd.
*Gray
Stała przede mną jakby zobaczyła ducha. Czyli jednak coś ukrywa.
-Siadaj, chyba i tak nie ma sensu ciągnąć tego dalej.
Aha, zaraz się dowiem czy to ona! Usiadłem na najbliższym fotelu.
-Więc słucham.
-Ale najpierw obiecaj na życie swoje, że to co tu usłyszysz nikomu nie powtórzysz, chyba że pozwolę.
-Ok obiecuję, z ręką na sercu.
- Ja tak naprawdę nazywam się Lucy Heartfilia...
Wiedziałem! Więc to ona.
-i uciekłam z domu.
-Wow,a niby co takiego się stało, że uciekłaś?
- Ojciec chciał mnie wydać za mąż za jakiegoś gościa, którego nie znam. No i wcześniej...
Zaczęłam rozklejać się jak wtedy.
-Nigdy nie miał dla mnie czasu, cały czas tylko dyscyplina i kultura.
Zaczęła powstrzymywać łzy.
-Bliższa dla mnie była służba niż on sam!
I wybuchła płaczem. Podobnie jak wtedy, tylko z tą różnicą,że tym razem mocno się we mnie wtuliła i płakała dalej. Przytuliłem ją i pozwoliłem jej się wypłakać. Po jakimś czasie usnęła. Wtedy delikatnie położyłem ją do łóżka i opatuliłem kołdrą. Pocałowałem ją w czoło na pożegnanie i wyszedłem. To na pewno ona!
...................................................................................................................................................................
Więc jak wam się podobało?
Wiem trochę krótka ta notka, ale chciałam was jakoś zachęcić do tego bloga.
A o co chodziło Gray'owi "to na pewno ona!"
Dowiecie się już niedługo.
Polecajcie Bloga innym
potrzebuję czytelników, inaczej nici z niego.
Do zobaczenia!
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz